To miałbyć nowy król polskiej Ekstraklasy. Trafił do Legii rok temu za 1,20 miliona Euro z belgijskiego Waasland-Beveren. Na boisku pojawił się zaledwie 12 razy i zaliczył tylko jedną bramkę. Bardzo szybko okazało się, że Langil ma w Warszawie inne cele. Zamiast aspirować do miana króla Ekstraklasy, został królem nocnego życia. martynikański zawodnik bawił się w warszawskich klubach kompletnie nie przykładając się do gry i treningów w swoim nowym klubie.
Legia postanowiła odsunąć zawodnika od gry, a następnie w zimowym okienku transferowym wypożyczyć Langila do jego poprzedniego klubu za 800 tysięcy Euro. Tam spisywał się równie przeciętnie. Po zakończeniu sezonu w belgijskim klubie doszło do zmiany trenera, który nie widział miejsca dla Langila w swojej koncepcji. Waasland-Beveren nie chciało również zapłacić za piłkarza pół miliona Euro.
W ten sposób Langil wrócił do Warszawy, gdzie próbował jeszcze przekonać do siebie trenera Jacka Magierę. Był obecny na zgrupowaniu kadry w Warce. Nic z tego. Magiera również stwierdził, że 29-letni piłkarz nie będzie mu potrzebny. Legii zostało tylko jedno, rozwiązać kontrakt z martynikańskim piłkarzem. W sumie Legia zapłaciła za niego 1,20 miliona Euro. Część kwoty odzyskała przez wypożyczenie go ponownie do Belgii. Ostatecznie na tym transferze stołeczny klub stracił 400 milionów Euro.
Jak dalej potoczy się kariera Langila? Raczej nie ma on szans na grę w żadnym szanującym się klubie. Najpierw musiałby bardzo mocno wziąć się do roboty i choć trochę odbudować zagubioną formę.